USA i UE idą na kompromis w sprawie ceł. Niemcy nie są zachwyceni
W niedzielę 27 lipca władze UE i USA ogłosiły umowę handlową przewidującą niższe niż zapowiadano, 15-procentowe cła na większość towarów importowanych w Europy do Stanów Zjednoczonych. Co to oznacza dla przemysłu motoryzacyjnego?
Na początku kwietnia administracja Donalda Trumpa wyraźnie podwyższyła cła na produkty importowane z Europy. Decyzja mocno uderzyła w producentów samochodów eksportujących swoje pojazdy z europejskich fabryk do Stanów Zjednoczonych.
Zwiększenie stawki z 4,8 proc. (tyle wynosiły cła za czasów administracji Bidena) do 25 proc. spotkało się z natychmiastową reakcją największych graczy. Niektórzy - jak np. Audi i Jaguar Land Rover - czasowo wstrzymali eksport do USA, a inni (m.in. Volkswagen czy Volvo) zapowiedzieli przeniesienie części produkcji do Stanów.
W najgorszym położeniu znalazło się Porsche, dla którego Ameryka jest najważniejszym rynkiem zbytu. Problem w tym, że wszystkie auta marki sprzedawane za oceanem pochodzą z importu. By zniwelować straty wynikające z wyższych ceł, Porsche po prostu podniosło ceny, przenosząc koszty na klientów i ryzykując spadek popytu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stylowy Samochód Roku Wirtualnej Polski 2025: Porsche 911 Targa 4 GTS
Europejska branża motoryzacyjna znalazła się w trudnym położeniu, więc oczekiwania związane z ewentualnym porozumieniem skutkującym obniżką ceł były spore. 27 lipca, podczas spotkania przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i prezydenta Donalda Trumpa wszystko stało się jasne.
USA i Europa zapowiedziały umowę handlową, na mocy której UE zobowiązała się kupować w Stanach m.in. ropę naftową, gaz, paliwo jądrowe i półprzewodniki i zainwestować ponad 500 mld euro w tamtejszy sektor militarny. Stany z kolei obniżą cła na większość produktów z Europy do 15 proc.
Obniżka dotychczasowych stawek nie spotkała się jednak z przesadnym entuzjazmem na Starym Kontynencie. Decyzja będzie miała "znaczące negatywne reperkusje dla niemieckiego przemysłu" - ocenił Federalny Związek Niemieckiego Przemysłu (BDI), cytowany przez Polską Agencję Prasową.
"To porozumienie jest w niewystarczającym stopniu kompromisowe i wysyła fatalny sygnał gospodarkom po obu stronach Atlantyku, które są od siebie uzależnione" - czytamy w dalszej części komunikatu.
Przedstawiciele koncernów motoryzacyjnych nie ustosunkowali się jeszcze do zapowiedzi dotyczących nowych stawek celnych. 15 procent to oczywiście mniej niż 25 proc. obowiązujące dotychczas, lecz wciąż zauważalnie więcej niż 4,8 proc. z czasów administracji Bidena. Można więc podejrzewać, że plany, szczególnie te polegające na przeniesieniu części produkcji do Stanów, pozostaną w mocy.