Test: Toyota Land Cruiser 250 z przyczepą - kto wsiadł, mówił, że "nic nie czuć"
Nieduża, lekka terenowa przyczepa Maturi i duży ciężki Land Cruiser, więc nie ma się czemu dziwić. Jednak nie o to chodzi, jak ciężką przyczepę można pociągnąć terenowym samochodem, ale o to, jak radzi sobie z nią w terenie. Pojechałem na Toyota Off-Road Festival, by to sprawdzić.
Na dziesiątą edycję Toyota Off-Road Festival chciałem pojechać czymś wyjątkowym, więc do testu wziąłem dwa pojazdy. Najnowszą Toyotę Land Cruiser 250 i przyczepę, z którą już się dobrze znamy, czyli Maturi Filip (każda przyczepa tej firmy ma swoje imię).
Podczas festiwalu organizowane są wycieczki off-roadowe na typowo turystycznych trasach, które da się przejechać każdym samochodem z napędem na cztery koła. Gdzie określenie "da się", należy traktować dość dosłownie, bo były miejsca, które np. kompaktowym SUV-em raczej wolałbym ominąć. Ale skoro się da, to pojechałem właśnie z przyczepą, by sprawdzić najnowszego Land Cruisera w roli terenowego holownika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Toyota Land Cruiser 250 – wziął wszystko, co najlepsze
Zanim jednak tam trafiłem, pojechałem do Wielopolski, gdzie odbywał się zlot terenowych Toyot. Do przejechania miałem ok. 370 km w znakomitej większości drogami szybkiego ruchu. I tu ciekawostka, bo Land Cruiser pomimo niedużej prędkości jazdy (z przyczepą na takich drogach jest ograniczenie do 80 km/h) spalił całkiem spore ilości paliwa. Średnio na całej trasie 10 l/100 km. Gdybym jechał takim tempem bez przyczepy, spalanie nie przekroczyłoby 8 l/100 km. Co potwierdza, że przyczepa Maturi podnosi zużycie paliwa o ok. 2 l/100 km na trasie w samochodzie terenowym Toyoty. Każdym.
Oczywiście jazda z Maturi na drogach utwardzonych ma jedną ogromną zaletę i poważną wadę zarazem. Jest nią to, że można o niej zapomnieć. Tak, to zaleta i wada, bo na niektórych zakrętach przypominamy sobie o niej odrobinę za późno. Na szczęście przyczepność jest rewelacyjna, pomimo terenowego ogumienia. A to za sprawą niezależnego zawieszenia, które pracuje lepiej niż w niejednym samochodzie.
Land Cruiser nie oferuje zbyt wielu systemów pomocy w jeździe z przyczepą. Jedynie kamerę cofania, która ma ustawienie pozwalające podjechać precyzyjnie do zaczepu. Więcej trzeba w tym aucie wyłączyć (przynajmniej system, który ostrzega przed kolizją z tyłu) niż włączyć.
Widać, że Toyota nie przygotowała systemów do przyczepy, jak wielu innych producentów. Auta dziś bez problemu rozpoznają, że samochód ma przyczepę i automatycznie zmienia się wiele ustawień. Doskonałym przykładem są Land Rovery.
Silnik Land Cruisera nie wydawał się być zmęczony bardziej niż bez przyczepy. Skrzynia biegów odpowiednio dobierała przełożenia do większego obciążenia. Duże lusterka zewnętrzne ułatwiają obserwację drogi za zestawem i manewrowanie.
"Nic nie czuć"
Na jazdy terenowe z Maturi wybrałem się z dość dużą grupą uczestników festiwalu. Mogli oni zobaczyć zestaw w akcji. Ja już swoje z tą przyczepą przeżyłem i bez stresu pokonywałem trudniejsze odcinki, wymagające nie tylko pewnych cech terenowych pojazdu, ale i dobrej zwrotności. Chyba ze znacznie większą swobodą niż niektórzy uczestnicy, oczywiście bez przyczep.
Wiele osób pytało mnie czy przejazd był trudny, bo wyglądało to dość przerażająco. Jak dla mnie, jedyna trudność polega na tym, że – znów – trzeba o tej przyczepie pamiętać. Bo łatwo się zapomnieć i przejechać za ostro, a jednak waży ona 700 kg i wpływa na samochód.
Kilka osób zabrałem też do auta, by przekonały się, jak Land Cruiser radzi sobie w takim zestawie. Absolutnie każdy mówił dokładnie to samo: "nic nie czuć". Bo dokładnie tak jest – tej przyczepy nie było czuć. Nawet przy ostrych skrętach na szutrowych drogach czy przy większej prędkości na wybojach, na których nawet uczestnicy jadący samymi samochodami zwalniali.
Nie mam żadnych wątpliwości, że taki zestaw poradzi sobie na wielu wyprawach lepiej niż się tego oczekuje i lepiej, niż się wielu osobom wydaje. Land Cruiser może i ma za mało mocy do szaleństw na ulicy, czy podczas ciągnięcia dwukrotnie przeładowanych lawet z rozbitymi BMW z Niemiec, ale po włączeniu reduktora zmienia się w terenowy ciągnik, którego trudno zatrzymać. Nawet na szosowych oponach, jakie miał mój egzemplarz.