Zmiana przepisów nie uratowała wyścigu. Norris wygrywa procesję w Monako
Nowe zasady i przymus wykonania dwóch pit-stopów w trakcie GP Monako, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Przewidywano strategiczny chaos, tymczasem w czołówce wyścig przebiegał bardzo spokojnie. Do kilku interesujących zdarzeń doszło jedynie na pierwszych okrążeniach, gdy Bortoleto wylądował w barierach, a Gasly rozbił bolid po awarii hamulców.
Tegoroczny wyścig na ulicach Monte Carlo miał być wyjątkowy. Po raz pierwszy w historii Formuły 1, kierowcy musieli wykonać 2 obowiązkowe pit-stopy podczas niedzielnej rywalizacji. Zapowiadano emocje i niespodzianki, tymczasem otrzymaliśmy niezbyt ciekawy wyścig, w którym pierwsza czwórka wjechała na metę na tych samych pozycjach, które wywalczyła w kwalifikacjach. Ponownie o wyniku zmagań w Monako zdecydowała sobotnia czasówka, a w niej najszybszy okazał się Lando Norris. Leclerc próbował rzucić mu wyzwanie i o zwycięstwie zdecydowały minimalne różnice. Kierowca Ferrari pomimo przegrania z zawodnikiem McLarena, zdołał pokonać Piastriego oraz Verstappena i ustawił się na starcie w pierwszym rzędzie. Monakijczyk próbował wykorzystać lepszy start i zaatakował na dojeździe do pierwszego zakrętu. Lando popełnił błąd, zablokował koła, jednak w ostatniej chwili opanował samochód i powstrzymał atak Leclerka. W dalszej fazie wyścigu niewiele działo się w czołówce i pomimo prób strategicznego wykorzystania zmian opon, kolejność nie uległa zmianie. Norris wjechał na metę przed Charlesem, Piastrim i Verstappenem.
Dla kierowców Mercedesa był to fatalny weekend, a przyczyniły się do tego kompletnie zawalone kwalifikacje. Antonelli rozbił się pod koniec Q1 w szykanie za tunelem. Z kolei bolid Russella doznał awarii w Q2 i w efekcie kierowców Mercedesa czekał start z 14. i 15. pozycji. Strategia, którą wybrali na wyścig, była nietypowa i mocno nietrafiona. George i Kimi opóźniali swoje wizyty u mechaników, licząc na to, że w drugiej fazie zmagań na torze dojdzie do wypadku i pojawi się samochód bezpieczeństwa. Taki scenariusz się jednak nie sprawdził i w okolicach 50. okrążenia w Mercedesie już wiedzieli, że nie mają szans na dobry wynik.
Tymczasem jadący przed nimi kierowcy Williamsa zastosowali taktykę zespołową. Albon, który był już po zmianie opon, przepuścił Sainza i zaczął bardzo mocno spowalniać kierowców ekipy Toto Wolffa, aby umożliwić zespołowemu partnerowi zjazd po świeże opony, bez utraty pozycji. Ponieważ w Monako wyprzedzanie jest prawie niemożliwe, kierowcy Mercedesa z każdym kółkiem tracili po kilka sekund do oddalającego się Carlosa. Wściekły Russell postanowił na 50. okrążeniu wykonać kontrowersyjny manewr i złamać przepisy. Celowo wyjechał poza tor, ścinając szykanę za tunelem i wyprzedzając Albona. Wyjazd poza tor i zyskanie przewagi zwykle wiąże się z nałożeniem kary 5 sekund, jednak George przez radio zameldował zespołowi, że chcę ją przyjąć, wiedząc że takie podejście mu się opłaci. Sędziowie zachowali się jednak adekwatnie do sytuacji. Widząc bardzo niesportowe zachowanie kierowcy Mercedesa, który celowo złamał przepisy, potraktowali go surowo i nałożyli karę przejazdu przez aleję serwisową, na której Russell stracił aż 20 sekund.
W złagodzeniu efektów nałożonej kary pomógł Antonelli, który zaczął spowalniać resztę stawki. Umożliwiło to Russellowi zameldowanie się na mecie na 11. miejscu, jednak sprawiło, że Antonelli, po wykonaniu w końcówce zmagań dwóch obowiązkowych zmian opon, znalazł się na 18. pozycji, na której ukończył wyścig.
Po zakończeniu zawodów niektórzy kierowcy wyrazili się bardzo krytycznie pod adresem nowych zasad wprowadzonych na GP Monako. Na pierwszy plan w tej kwestii wysunęli się zawodnicy Williamsa.
"Nie tak chcemy się ścigać. Daliśmy złe show wszystkim i zdenerwowaliśmy kilku kierowców za nami. To wykorzystywanie toru i rozmiarów samochodów. Dwa pit-stopy tylko pogorszyły sprawę. Przepraszamy wszystkich, którzy musieli na to patrzeć" – mówił Alex Albon. Wtórował mu jego zespołowy partner, Carlos Sainz:
"Jestem rozczarowany całym wyścigiem, ale też czasami okrążeń. To pokazuje, że strategia dwóch pit-stopów nie zmienia nic w Monako. Ludzie nadal będą robić to, co my, manipulować wynikami swoją jazdą".
Nastroje wśród kierowców stawiają pod znakiem zapytania przyszłość nowej zasady, wprowadzonej w tegorocznym wyścigu. Dobrze widzieć, że FIA stara się zaradzić w jakiś sposób i poprawić atrakcyjność najnudniejszej rundy w sezonie, jednak zaproponowane w tym sezonie rozwiązanie nie zdało egzaminu. Już za tydzień czeka nas powrót do normalności. W przyszłą niedzielę kierowcy staną do walki o zwycięstwo w GP Hiszpanii na torze Circuit de Barcelona-Catalunya, a podczas wyścigu będą musieli wykonać tylko jedną zmianę opon. Tegoroczna runda będzie również pożegnaniem z obiektem, który gości Formułę 1 od 1991 roku. W Madrycie trwają bowiem zaawansowane prace nad obiektem, który już w 2026 roku zadebiutuje w kalendarzu, zastępując tor pod Barceloną w roli organizatora GP Hiszpanii.
Źródło: O wyścigach przy wyścigach
Autor: Paweł Wasilewski
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Autorem jest Paweł Wasilewski. Możesz wspierać Autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite https://patronite.pl/owyscigach