"Bestia z Francji" już na drogach. Pałac Elizejski zapomniał o jednym
Renault pochwaliło się nowym modelem PR25. To wyjątkowy, zbudowany tylko w jednym egzemplarzu pojazd prezydencki dla głowy Francji. Bazuje na nowym modelu Rafale, ale w kilku kluczowych aspektach znacząco od niego odbiega - nawet wielkością.
Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci samochody prezydentów Republiki Francuskiej stanowiły bardzo ciekawy wycinek motoryzacji. Pojawiały się w niej projekty o wyjątkowym charakterze, głównie otwarte wersje limuzyn Citroena, jak SM Présidentielle dla Georgesa Pompidou czy DS 19, który uratował życie Charles'a de Gaulle'a podczas ataku terrorystycznego.
Nawet jeszcze Jacques Chirac i Nicolas Sarkozy pokazywali się okazjonalnie w zbudowanym 25 lat temu Peugeocie 607 Paladine - przedłużonej wersji 607 ze składaną ostatnią częścią dachu (nadwozie typu landaulet).
W miarę jednak jak francuska motoryzacja zaczęła odchodzić od oferowania limuzyn, również prezydenci Francji zostali zmuszeni, by przesiąść się do vanów i SUV-ów. W szczególnie smutnej sytuacji znalazł się przez to urzędujący prezydent Emmanuel Macron, który od czasu objęcia tej pozycji w 2017 r. był widywany między innymi w Renault Espace i Peugeocie 5008.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samochód Roku Internautów Wirtualnej Polski 2025: Dacia Bigster
W ostatnich latach jednak francuscy producenci pracują nad rehabilitacją w tym zakresie. Po korzystaniu z dwóch kolejnych, specjalnie przygotowanych egzemplarzy DS 7 Crossbacka, rok temu ten prestiżowy kontrakt przejęło Renault. Jako ważny znak wzrostu formy tego producenta i jego ambicji do wspinania się wyżej w pozycjonowaniu rynkowym najważniejszy pasażer we Francji przesiadł się do nowego flagowego modelu marki - Rafale.
O ile Prezydent Francji nie chciał jeździć DS 9 na znak protestu przeciw przeniesieniu jego produkcji do Chin, tym razem zaakceptował model budowany w Hiszpanii. Zgodnie z tradycją nowa wersja zyskała oznaczenie PR25 (na wzór tablic rejestracyjnych PR 75, gdzie 75 oznacza region Paryża, które długo znajdowały się na prezydenckich limuzynach). W stosunku do dostępnego w polskich salonach od niecałych 200 tys. zł hybrydowego SUV-a pod niektórymi względami znacznie od niego odbiega.
O ile dzieli z nim napęd Hybrid E-Tech, który oferuje 300 KM przekazywane na cztery koła, różni się już samym podwoziem. To zostało wydłużone o 48 mm, a nadwozie wydatnie opancerzone. Tych dwóch modyfikacji z zewnątrz jednak aż tak nie widać; wyjątkowość samochodu zdradza co najwyżej jego zarezerwowany dla prezydenckich aut lakier Bleu Présidence.
Pod względem estetycznym projekt ten można uznać za udany efekt współpracy trzech podmiotów, które wspólnie przygotowały ten model: Renault, Pałacu Elizejskiego oraz francuskich rzemieślników.
Wkład tych ostatnich to ręcznie obszyta skórzana tapicerka przygotowana w specjalnym dziale Renault (ciekawe czym się zajmuje na co dzień?), drewniane intarsje Ludovica Avenela czy też dodatkowy pulpit dla pasażerów tylnej kanapy wykonany przez specjalizującą się w prototypowaniu francuskiej firmę Design & Solution.
Najskuteczniej uwagę w kabinie przykuwają niemniej wstawki z pozyskanego z Pirenejów marmuru zrobione przez firmę Mineral Expertise. Obiecuje ona opracowanie nowej technologii obróbki tego materiału na potrzeby produkcji samochodów, co może potencjalnie zwiastować jego szersze wykorzystanie w tej branży w przyszłości. Jeździlibyście samochodem z marmurami?
Na koniec warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Na obiecywane 300 KM pod maską składa się elektryczna część napędu, która wymaga ładowania z gniazdka co 100 km, oraz trzycylindrowy silnik o pojemności 1,2 l o mocy 150 KM. Może się zdarzyć, że w krytycznych momentach to na nim będzie spoczywała odpowiedzialność za poruszanie (i na przykład ucieczkę po próbie zamachu) tego ważącego po opancerzeniu niewątpliwie ponad 3 tony wozu. A to już kwestia nie tylko prestiżu, ale i bezpieczeństwa najważniejszej osoby w państwie.