Diesel już się nie sprzedaje. Niemcy wybrali alternatywę
Audi z rezerwą podchodzi do silników Diesla, ale też nie może świętować wielkiego sukcesu swoich elektryków. Rozwiązaniem mają być hybrydy plug-in, które (w niektórych przypadkach) kosztują tyle, ich benzynowe odpowiedniki.
Sytuację najlepiej prezentują dane z rynku: jeszcze w 2015 roku, kiedy afera Dieselgate dopiero odsłaniała zagmatwaną sytuację jednego z największych przekrętów w motoryzacji, silniki wysokoprężne odpowiadały za 52 proc. polskiej sprzedaży marki z czterema pierścieniami. Przesuwamy się teraz do marca 2025 roku i ten wynik wynosi 9 proc. Hybrydy plug-in depczą dieslom po piętach, odpowiadając za 8 proc. wyniku.
Ten układ napędowy długo nie mógł rozwinąć skrzydeł, wszak ma sens głównie, gdy jest regularnie ładowany i użytkowany przede wszystkim na krótkich odcinkach - czyli odwrotnie niż diesel. Teraz jednak sytuacja może ulec zmianie. Po pierwsze: ceny benzynowych i hybrydowych Q7 i Q8 startują z tego samego poziomu (odpowiednio 353 tys. zł i 397 tys. zł). Po drugie: dystans przejechany na "elektryku" pozwala już przeciętnemu kierowcy na załatwienie codziennych spraw bez spalania benzyny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samochód Roku Internautów Wirtualnej Polski 2025: Dacia Bigster
Oczywiście, zarówno Q7, jak i chociażby A8 są starszymi konstrukcjami, lecz nie zmienia to faktu, że przejechałem dużym SUV-em 47 km (i z potencjałem na co najmniej 15-20 kolejnych) tylko na energii elektrycznej. Ale to wyniki mniejszych samochodów robią wrażenie.
I tak nowe Audi A5 z układem hybrydowym typu plug-in potrafi pokonać na jednym ładowaniu do 115 km (słowo klucz: "do", czyli mimo wszystko trzeba się postarać). Można nawet wyjechać na autostradę, gdyż napęd elektryczny pozwala na osiągnięcie prędkości 140 km/h. Nie ma to jednak większego sensu. W przypadku takich tras lepiej wklepać adres w nawigację i zostawić autu zarządzenie napędem – silnik spalinowy wyłączy się, gdy tylko wjedziecie do terenu zabudowanego.
Niestety tutaj ceny nieco się rozjeżdżają, bo benzynowa wersja ma maksymalnie 204 KM (i kosztuje 208 tys. zł), a hybryda ma już 299 KM i kosztuje 265 400 zł. Tanio nie będzie też w przypadku A3, bowiem hybrydowe A3 ma 272 KM i cenę przekraczającą już 200 tys. zł. A to nie koniec zaskoczeń w przypadku tego modelu.
W porównaniu do swojej poprzedniej generacji zmieniło się naprawdę wiele. Pojemność akumulatora wzrosła do 19,7 kWh (netto), czyli 2,8 raza przy zachowaniu tej samej pojemności bagażnika. Moc urosła o 68 KM, a zasięg jest 3,2 raza większy i wynosi nawet 128 km (wg WLTP). Jest to wynik możliwy do uzyskania. Możliwe jest też ładowanie A3 prądem stałym, co jest ewenementem w całej gamie. Cały proces zajmie 26 minut, co jest "elektrycznym" standardem w plug-inach.
O taki krok zapytałem przedstawicieli marki, zwłaszcza, że Mercedes takie rozwiązanie montuje w dużych SUV-ach pokroju GLE. W Audi stwierdzono jednak, że miejskie A3 będzie wykorzystywane głównie w mieście i może w jakimś stopniu być alternatywą dla elektryka/drugiego auta w gospodarstwie domowym. Złącza prądu stałego nie ma A5, które ma niewiele mniejszy zasięg, ale inny charakter.
Audi oferuje również hybrydy typu plug-in w nowym A6 oraz nadchodzącym Q5. Cóż, okazuje się, że chyba nie tak szybko przesiądziemy się do "pełnych" elektryków.