Liczą straty i zmieniają strategię. Europejskie firmy po Trumpie i zmianach w Chinach
Szefowie i udziałowcy największych motoryzacyjnych firm Starego Kontynentu nie zapamiętają dobrze pierwszej połowy 2025 r. Zmiany w opłatach celnych w USA i sytuacji rynkowej w Chinach przełożyły się na miliardowe i procentowe straty. Koncerny muszą zmieniać plany. Tym bardziej, że Donald Trump chciałby niemożliwego.
Świat się zmienia
USA i Chiny to najbardziej chłonne rynki samochodowe świata. Nic dziwnego więc w tym, że największe, globalne firmy motoryzacyjne od lat osiągały na nich ogromne zyski. Nic jednak nie trwa wiecznie. W czasach prezydenta Bidena amerykańskie cło na samochody z Europy wynosiło 4,8 proc. Wybór Donalda Trumpa na gospodarza Białego Domu wiele jednak zmienił. Szybko zapowiedział on wprowadzenie cła w wysokości aż 27,5 proc.
Kilkumiesięczna pantomima, w której administracja Donalda Trumpa na przemian zapowiadała cła, wprowadzała je i zawieszała, zakończyła się porozumieniem handlowym z Unią Europejską. W myśl ugody duża część towarów eksportowanych z Europy do USA objęta jest cłem na poziomie 15 proc. Dotyczy to również samochodów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mazda CX-60 - test napędu i-ACTIV AWD
Zmiany nastąpiły również w Chinach. Na przełomie lat 80. i 90. europejskie firmy motoryzacyjne zaczęły tam budować sobie mocną pozycję. Ceną wejścia na rynek Państwa Środka było nawiązanie tam ścisłej współpracy z rodzimym podmiotem. W ten sposób Chińczycy zapewnili sobie dopływ praktycznej wiedzy o projektowaniu samochodów i ich produkcji. I potrafią doskonale ją wykorzystać. Jeszcze 10 lat temu chińskie modele aut wzbudzały w Europejczykach pobłażliwy uśmiech. Dziś nikt już się nie śmieje. O ile w przypadku aut spalinowych zwykle można chińskim modelom sporo zarzucić, to samochody elektryczne stanowią już całkiem sensowną alternatywę dla ugruntowanych na Starym Kontynencie marek. Jak na nie to wpływa?
Spore straty
Jak informuje Automotive News Europe, w pierwszej połowie 2025 r. marża operacyjna BMW spadła do 5,4 proc. Jest to jednak wciąż zgodne z założeniami firmy. Ostatecznie władze BMW spodziewają się, że amerykańskie cła przyczynią się do spadku marży o 1,2 punktu procentowego na koniec 2025 r. W Chinach sprzedaż samochodów BMW w pierwszym półroczu 2025 r. spadła o 2,3 proc do 1,07 mln aut. Różnicę tę osłabił jednak zwiększony popyt na samochody elektryczne w Europie. Mimo wszystko BMW nie ma powodów do narzekań. Największa spośród rozsianych po świecie fabryk BMW znajduje się w Spartanburgu w Karolinie Południowej, co osłabia wpływ ceł Trumpa.
Nie każdy ma jednak tyle szczęścia. Jak informuje Automotive News Europe, Mercedes obniżył swoje wcześniejsze prognozy zysków. Marża tego producenta wyniesie prawdopodobnie 4 proc., podczas gdy wcześniejsze prognozy mówiły o poziomie 6 proc. W przypadku Grupy Volkswagena marża ma wynosić od 4 do 5 proc. Wcześniejsze prognozy mówiły o marży na poziomie od 5,5 do 6,5 proc. Według ANE wprowadzenie ceł w USA do tej pory kosztowało Volkswagena (wraz z zależnymi od niego markami) ok. 1,3 mld euro. W tym jedynie dla Porsche strata związana z cłem została określona na 400 mln euro. Marża Porsche ma w tym roku wynieść 5 proc. zamiast spodziewanych wcześniej 6,5 proc. W lutym 2025 r. firma ogłosiła, że w ciągu czterech lat zamierza zmniejszyć zatrudnienie o 1,9 tys. osób.
Stellantis spodziewa się utraty 1,5 mld euro w związku z cłem w USA. Co może być zaskakujące, jest tak mimo posiadania w portfolio amerykańskich marek Jeep, Dodge, Chrysler i RAM. Według informacji ANE w pierwszej połowie 2025 r. Stellantis poniósł stratę netto w wysokości 2,3 mld euro, ale w drugiej połowie roku spodziewa się niewielkiego zysku operacyjnego.
Tymczasem należące do chińskiego koncernu Geely szwedzkie Volvo odnotowało 10 mld koron szwedzkich (ok. 890 mln euro) straty operacyjnej. W przypadku Renault strata netto w pierwszym półroczu wyniosła – według ANE – 11,2 mld euro.
Jak informuje Reuters, Donald Trump chciałby, żeby więcej amerykańskich samochodów jeździło po drogach Europy czy Japonii. To interesująca koncepcja, ale prezydent USA nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, że zdecydowana większość oferowanych przez amerykańskie marki aut słabo sprawdziłaby się w Europie ze względu na swoje ogromne gabaryty. No cóż, nawet obecny na Starym Kontynencie Ford ze swojej gamy usunął małą i niegdyś popularną Fiestę. Wizja prezydenta USA na razie się więc nie spełni.