Obowiązkowe kaski? Rowerzyści się burzą
W sejmie odbyło się spotkanie Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w sprawie obowiązkowych kasków na hulajnogi i rowery. Zdania uczestników były mocno podzielone.
Podczas spotkania jako pierwszy swoje stanowisko przedstawił Konrad Romik, sekretarz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Pamiętajmy, że nie jest to jeszcze nawet projekt ustawy, a omawiane regulacje miałyby wejść w życie wraz z całym pakietem ustaw określonym jako UC76.
W pakiecie znajdzie się wiele zmian w Prawie o ruchu drogowym, m.in. podniesienie prędkości dopuszczalnej dla ciągników rolniczych, objęcie młodych kierowców okresem próbnym, przywrócenie wydawania prawa jazdy kategorii B osobom, które osiągnęły wiek 17 lat czy zatrzymanie prawa jazdy na 3 miesiące za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h poza obszarem zabudowanym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Toyota Land Cruiser 250 – wziął wszystko, co najlepsze
Kaski na rowery i hulajnogi konieczne, ale zdania podzielone
Konrad Romik, który rozpoczął spotkanie, przekonywał, że używanie kasków na rowerach, także tych wspomaganych elektrycznie i hulajnogach jest konieczne dla osób do 16. roku życia. Choć prace zespołu wynikają z ostatnich tragicznych zdarzeń na hulajnogach, to zaznaczył, że dyskusje parlamentarne toczą się od wielu lat, zanim jeszcze nastała moda na hulajnogi, ale nigdy rząd nie miał odwagi pójść dalej z pomysłem. Po jego wypowiedzi do głosu doszli m.in. przedstawiciele środowisk rowerowych.
Wbrew temu, co wiele osób może sobie pomyśleć, osoby promujące jazdę na rowerze jednogłośnie były przeciwne wprowadzeniu obowiązku jazdy w kaskach. Tu jednak ważne, by podkreślić, że są zwolennikami jazdy w kasku, lecz nie pod przymusem. Nie twierdzą również, że posiadanie kasku nie chroni lepiej w czasie wypadku pojedynczego rowerzystę. Mają jedynie wątpliwości, czy liczba urazów głowy i zgonów w całym społeczeństwie rzeczywiście się zmieni po wprowadzeniu obowiązku, skoro i tak jest symboliczna.
Podniesiono kilka istotnych kwestii. Przede wszystkim brak krajowych statystyk, które przemawiałyby za jazdą w kasku. Zostało to zaprezentowane przez Witolda Smolika z Warszawskiej Masy Krytycznej. Jak powiedział, rząd działa po omacku, gdyż nie ma danych i mieć nie będzie, ponieważ nie są i raczej nie będą zbierane.
Liczba odnotowanych wypadków, ciężkich obrażeń i zgonów na rowerach w Polsce zwłaszcza w najmłodszych grupach wiekowych jest marginalna, znacznie niższa niż np. pieszych (trzykrotnie więcej niż na rowerach). Tu ironicznie poddano pod dyskusję nałożenie obowiązku noszenia kasku także przez pieszych i dzieci jadące w samochodzie. Ponadto nie ma danych o tym, czy osoby biorące udział w wypadku na rowerze miały kask, czy też nie.
Andrzej Janowski z Polskiej Federacji Rowerowej mówił, że rowerzyści są na polskich drogach bezpieczni, a temat jazdy w kasku to pokłosie ostatnich wypadków na hulajnogach, więc należy rozdzielić te dwie grupy. Jankowski podaje, że mikromobilność w Polsce to 95 proc. rowerzystów i 5 proc. pozostałych urządzeń. Mimo to, w grupach wiekowych od 10 do 15 lat liczba wypadków w obu przypadkach jest podobna.
Adam Sobieraj, przedstawiciel fundacji Drogi Mazowsza obawia się, że nałożenie rowerzystom kasku na głowę da złudne poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza dzieciom, które i tak w Polsce nie są odpowiednio edukowane. Proponuje, że jeśli kask ma być obowiązkowy, to niech idzie za tym kompleksowa reforma wychowania komunikacyjnego, żeby sam kask nie był tym jedynym remedium na wypadki drogowe.
Tę kwestię podniósł również Aleksander Wiącek, z Edukacji Rowerowej 2.0. Zwracał uwagę na fakt, że tego typu organizacje jak jego i wymienione wcześniej, zastępują polskie państwo w edukacji najmłodszych. Podkreśla, że zgodnie z prawem nie wolno w Polsce uczyć dzieci jazdy na rowerze w ruchu drogowym bez specjalnych zezwoleń na używanie drogi w sposób szczególny.
Karol Mocniak, autor strony SEWIK raportującej o wypadkach, zwrócił uwagę głównie na to, że konsekwencje niejeżdżenia na rowerze są poważniejsze niż konsekwencje z nieposiadania kasku. Stwierdził, że w krajach europejskich, w których nie wprowadzono obowiązku jazdy w kasku, bazowano właśnie na takich szacunkach w obawie przed tym, że obowiązek spowoduje spadek aktywności rowerowej. Ryzyko poważnych chorób z braku aktywności jest od 5 do 20 razy (zależnie od kraju) wyższe niż ryzyko poważnego urazu przez brak kasku.
W kontrze na takie argumenty jak ten ostatni Konrad Romik podał przykłady trzech sąsiednich krajów: Czechy - obowiązek jazdy w kasku do 18 lat, Litwę - obowiązek do 18 lat i wszystkich osób na jezdni oraz Słowację - obowiązek do 15 lat. W krajach tych mobilność rowerowa rozwija się pomimo wprowadzenia obowiązku jazdy w kasku.
Przedstawiciel KRBRD nie wspominał natomiast o Kanadzie, Australii czy Nowej Zelandii, gdzie według podobnych szacunków ruch rowerowy dramatycznie spadł po wprowadzeniu obowiązku jazdy w kaskach i to pomimo wzrostu populacji.
Czego boją się środowiska rowerowe?
Przede wszystkim spadku aktywności tego typu, która w Polsce i tak jest niska. Ponadto obawiają się, że działania rządu w zakresie infrastruktury, która poprawiłaby bezpieczeństwo, zostaną odłożone do szuflady pod pozorem skutecznego działania w zakresie ochrony głów rowerzystów.
Niepokoją się także, że pojawią się kontrole rowerzystów poruszających się po bezpiecznych ścieżkach rowerowych, placach zabaw czy na wsiach, gdzie do przejechania jest kilkaset metrów. Wiele osób nie będzie wszędzie zabierać ze sobą kasku, a jazdy na motocyklu czy samochodem nie można porównywać do jazdy rowerem, która może być zupełnie okazjonalna i przypadkowa, a kask nie jest elementem wyposażenia roweru.
Środowiska rowerowe proponują przede wszystkim skuteczną edukację, poprawę infrastruktury, a także podnoszenie świadomości rowerzystów. Zdaniem ich przedstawicieli, w krajach, gdzie prowadzona jest dobra edukacja komunikacyjna, odsetek rowerzystów jeżdżących w kaskach dynamicznie rośnie bez nakładania na nich obowiązku.
Podkreślają jednocześnie, że jazda w kasku powinna być obowiązkowa dla użytkowników hulajnóg elektrycznych, a te powinny być dostępne nie dla każdego, lecz dla osób od 15. do 16. roku życia, jak to wygląda w niektórych innych krajach europejskich.
Zdaniem środowisk rowerowych przepisy odnośnie rowerów i hulajnóg powinny być procedowane osobno, a Konrad Brewczyński, przedstawiciel stowarzyszenia Zielone Mazowsze zaproponował, by państwo, zamiast patrzeć rowerzystom na głowy, zajęło się rzeczywistym problemem wynikającym z danych, czyli legalnością hulajnóg, które dla przykładu w Holandii muszą mieć homologację i są rekwirowane, jeśli takowej nie posiadają. W Polsce zmiana maksymalnej prędkości dla takich urządzeń nie tylko jest możliwa, ale wprost opisana w niektórych instrukcjach obsługi.
Druga strona bardzo emocjonalnie
Na sali znaleźli się również przedstawiciele środowisk, głównie medycznych, którzy byli jednogłośnie za jak najszybszym wprowadzeniem obowiązku jazdy w kaskach. Najbardziej emocjonalnie wypowiedziała się Emilia Ornat z Fundacji Ratownictwo Motocyklowe Polska, której zdaniem powinniśmy jak najszybciej założyć "kaski na łeb" dzieciom do każdego pojazdu, który ma kółka, również na rolki, deskorolki, monocykle itp. Jak powiedziała pod koniec swojego przemówienia: "to nie jest pytanie, czy, tylko kiedy to w końcu będzie obowiązkowe".
Łukasz Rakas, ordynator oddziału chirurgii w Warszawie na ul. Niekłańskiej nie rozumie, dlaczego ludzie oponują obowiązkowi noszenia kasku: "Jeśli możemy uratować komuś życie bardzo prostym mechanizmem, to zróbmy to".
Beata Jurkiewicz, Konsultant Krajowy ds. Chirurgii dziecięcej twierdzi, iż statystyki policji nie odzwierciedlają rzeczywistej skali wypadków na rowerach i na hulajnogach w Polsce. Mówiła o całej masie dzieci, które "nie weszły do żadnej statystyki", bo przyjeżdżają po wypadkach, do których nie wezwano policji. Zdaniem lekarki rzeczywista liczba wypadków na rowerach jest nieadekwatnie wysoka względem oficjalnych statystyk.
Na fakt ten zwróciło uwagę kilku uczestników spotkania i padły propozycje, by zbierać takie dane, choć szpitale nie mają takiego obowiązku. Dziennikarz Tok FM Krzysztof Woźniak nawet poddał pod wątpliwość raport KRBRD o stanie bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce, skoro bazuje na niewiarygodnych danych, za co został zganiony przez samego przedstawiciela KRBRD.
Ostatnią, również emocjonalną refleksją, podzielił się Rafał Sonik, zwycięzca m.in. Rajdu Dakar, ale na sali będący jako przedstawiciel fundacji Stars4Stars. Zwrócił uwagę na niską dzietność i jego zdaniem w związku choćby z tym ważne jest życie każdego dziecka.
- Kask powinien być obowiązkiem wszystkich i nie powinniśmy deliberować, a jeśli te deliberacje będą trwały dłużej, to zbierzemy jako organizacje społeczne 100 tys. podpisów i zamiast polityków debatujących nad potrzebą czy brakiem potrzeby kasku, po prostu przyniesiemy inicjatywę legislacyjną - powiedział Sonik podczas spotkania.
Marcin Łobodziński, dziennikarz Autokult.pl