Kary za wjazd na polskie autostrady. Kierowcy dostają listy z Łodzi
500 zł kary za coś, o czym zdążyło się już zapomnieć. Polscy kierowcy dostają wezwania do zapłaty za przejazd autostradą bez wniesienia opłaty w systemie e-TOLL. Chodzi o rozwiązanie, które nie obowiązuje od 1 lipca 2023 r., a dla kierowców było użytkowym koszmarem. Na przedawnienie jeszcze nie ma co liczyć.
Miało być lepiej
W części europejskich państw płatność za autostrady reguluje się w formie winiet. W Polsce system ten przed laty chciał wprowadzić Marek Pol, jednak ostatecznie postawiono na rozwiązanie, polegające na płaceniu za każdy pokonany odcinek. Na objętych opłatą fragmentach autostrad powstały bramki, a kierowcy przez lata przyzwyczaili się do sposobu oraz stania przed szlabanami w korkach. Rząd PiS-u chciał zlikwidować tę uciążliwość na autostradach zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Tak powstał system e-TOLL.
Jedynie za jego pomocą od 1 grudnia 2021 r. można było wnosić należność za płatne odcinki autostrad zarządzanych przez GDDKiA. Jednocześnie zniknęły wspomniane szlabany. Niektórzy kierowcy mogli zinterpretować zdemontowanie zapór jako wprowadzenie bezpłatnego przejazdu. Ci z zagranicy mogli w ogóle nie wiedzieć, że istnieje coś takiego jak e-TOLL. Byli jeszcze ci, którzy nieprawidłowo zakupili bilet na przejazd lub niewłaściwie skorzystali z rządowej aplikacji e-TOLL.
W efekcie system nakładał kary: 500 zł za każdy nieopłacony przejazd. System e-TOLL przestał obowiązywać pojazdy o dopuszczalnej masie całkowitej wynoszącej do 3,5 t 1 lipca 2023 r. Sprawy kar za przejazdy ciągną się jednak do dziś. Co więcej, właśnie teraz wystawia się ich najwięcej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy C‑HR, teraz z plusem. Toyota pokazała kolejną wersję hitu
Kary ciągną się do dziś
"Proces weryfikacji oraz obsługi naruszeń obowiązku uiszczania opłaty za przejazd autostradą zrealizowanych do 30 czerwca 2023 roku nie został jeszcze zamknięty i dane o przejazdach są nadal w trakcie weryfikacji. Do 20 czerwca 2025 r. do Dyrektora IAS Łódź Ministerstwo Finansów przekazało ok. 333 tys. informacji o naruszeniu obowiązku wniesienia opłaty za przejazd autostradą" - poinformował Autokult.pl wydział prasowy Ministerstwa Finansów.
Obsługą spraw związanych z karami za przejazd autostradami GDDKiA bez wniesienia opłaty w systemie e-TOLL zajmuje się Izba Administracji Skarbowej w Łodzi. To właśnie z tego miasta kierowcy, którzy mają coś na sumieniu, powinni więc spodziewać się przesyłki w skrzynce pocztowej. Choć na pierwszy rzut oka taki list może wydawać się pomyłką, a nawet próbą oszustwa, jest w pełni zgodny z prawem, a kierowca ma obowiązek zapłacić. Warto o tym wiedzieć, bo tempo wysyłki przyspiesza.
Liczba wysłanych do tej pory wezwań do zapłaty do użytkowników samochodów osobowych bez przyczep:
- w roku 2022: 767 szt.,
- w roku 2023: 20 011 szt.,
- w roku 2024: 47 976 szt.,
- od 21.01.2025 do 20.06.2025: 28 915 szt.
Łatwo zauważyć, że jeśli tempo wysyłek z pierwszej połowy 2025 r. zostanie utrzymane w kolejnych sześciu miesiącach, to do końca roku kierowcy otrzymają rekordową liczbę blisko 60 tys. listów. Co istotne, jak do tej pory Izba Administracji Skarbowej w Łodzi wysłała zawiadomienia do niespełna jednej trzeciej kierowców, którzy zostali przyłapani na przejeździe autostradą w systemie e-TOLL bez wniesienia opłaty. Większość winnych kierowców dopiero otrzyma więc list z karą.
Zgodnie z Ustawą o autostradach płatnych oraz o Krajowym Funduszu Drogowym obowiązek wniesienia opłaty za autostradę przedawnia się po upływie 5 lat. Pierwsze przedawnienia związane z brakiem wniesienia opłaty za przejazd autostradą w systemie e-TOLL nastąpią więc w grudniu 2026 r. Ostatnie dopiero w czerwcu 2028 r.
Dlaczego to nie zadziałało?
Rząd Prawa i Sprawiedliwości przedstawiał wprowadzenie systemu e-TOLL dla samochodów osobowych w 2021 r. jako ogromny sukces. Informowano wówczas, że za jednym zamachem udało się zlikwidować szlabany, a więc i korki na autostradach GDDKiA, a także wdrożyć system opłat, którego utrzymanie było wyraźnie tańsze niż w przypadku poprzedniego rozwiązania. Te cele być może rzeczywiście osiągnięto, ale w całej tej transformacji zagubiła się kwestia intuicyjności i wygody rozwiązania dla kierowców.
Od 1 grudnia 2021 r. do ostatniego dnia czerwca 2023 r. by przejechać płatnym odcinkiem autostrady zarządzanym przez GDDKiA, trzeba było kupić jednorazowy bilet lub uruchomić rządową aplikację, na której wcześniej utworzyło się osobiste konto. Jednorazowy bilet można było kupić poprzez aplikacją lub tradycyjnie, np. na stacji paliw.
Kłopot w tym, że w momencie uruchomienia systemu kierowca zbliżający się od Krakowa do płatnego odcinka A4 Sośnica (węzeł Sośnica) - Wrocław (węzeł Bielany Wrocławskie) nie mógł kupić biletu na MOP-ie Wirek, ostatnim przed płatnym fragmentem. Tam zlokalizowana jest stacja Shella, która nie przystąpiła do rządowego programu. Bilet można było kupić znacznie wcześniej, na MOP-ie Jaworzno zlokalizowanym pomiędzy Trzebinią a Mysłowicami.
Podobnie było na A2 Konin - Stryków. Dla kierowców zbliżających się do tego odcinka od strony Warszawy ostatnią stacją był Shell na MOP-ie Nowostawy. Nie można było kupić tam biletu. Kierowca, który go nie miał, musiał zjechać z autostrady do Strykowa i tam, na Orlenie przy ul. Brzezińskiej 6 dokonać zakupu. Można było też wjechać do Łodzi, gdzie zlokalizowano 18 punktów sprzedaży biletów.
Innym rozwiązaniem było płacenie za drogi za pomocą rządowej aplikacji. Ta jednak nie spotkała się z aprobatą użytkowników dróg. By stworzyć w niej konto, trzeba było użyć profilu zaufanego. Co więcej, nie wystarczyło założyć konto, podpiąć kartę płatniczą i zapomnieć. Aplikację trzeba było każdorazowo włączyć przed wjazdem na płatny odcinek, a następnie pozostawić działającą - choćby w tle - aż do zjazdu z płatnego fragmentu drogi. Wszystko po to, by aplikacja mogła na bieżąco sczytywać dane lokalizacyjne samochodu użytkownika. Dla wielu kierowców było to zbyt problematyczne.
Sytuację w swojej interpelacji podsumował poseł Jarosław Sachajko. "Przez długi czas władze chwaliły się cyfryzacją systemu poboru opłat drogowych, który miał być nowoczesny, intuicyjny i przyjazny obywatelom. Jednak dziś okazuje się, że w rzeczywistości setki tysięcy ludzi nieświadomie stały się "dłużnikami państwa", a zamiast nowoczesnej administracji mamy do czynienia z opresyjną machiną urzędniczą, która po latach domaga się spłaty rzekomych należności. (...) System informowania obywateli nie zadziałał, a państwo dopiero teraz uznało, że kierowców należy masowo ścigać. Jest to całkowicie nieakceptowalne – organa państwa miały narzędzia do informowania ludzi na bieżąco, ale nie skorzystały z nich w odpowiedni sposób. (…) Państwo nie może działać na zasadzie pułapki prawnej" - napisał poseł.
Dosadność Jarosława Sachajki może być zaskakująca. W końcu dostał się on do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości, a więc partii, której rząd wprowadził system e-TOLL dla samochodów osobowych. 300 tys. kierowców, którzy złamali przepisy w czasie funkcjonowania systemu e-TOLL dla samochodów osobowych, musi spodziewać się listu z Łodzi. W końcu nie powstały przepisy, które zezwoliłyby administracji skarbowej na rezygnację z dochodzenia kar.