Odwracają się od USA. Potężny spadek widoczny gołym okiem
Branża motoryzacyjna na Starym Kontynencie żyje sprawą ceł nałożonych przez USA. Tymczasem Kanada może wrzucić do tego układu swoje trzy grosze. W kraju tym już odnotowano 2,5 raza mniejszą sprzedaż samochodów wyprodukowanych w USA.
Celne wojenki
Donald Trump niedługo po ponownym objęciu stanowiska w Białym Domu podniósł kwestię ceł z zewnętrznymi rynkami. Jego pomysł był prosty – dramatycznie podwyższyć cła na możliwie wiele towarów w relacji z możliwie wieloma krajami. W kontekście Unii Europejskiej oznaczało to, że cło, które wcześniej wynosiło 4,8 proc., zostało podniesione do 27,5 proc. To spowodowało reakcję władz UE i obecnie wstępne porozumienie opiewa na 15 proc. W przypadku Kanady cło na importowane do USA samochody wzrosło do 25 proc. Kanadyjskie władze odpowiedziały swoimi stawkami.
Cło narzucone przez Donalda Trumpa na importowane do USA samochody produkowane w Kanadzie mają skłonić producentów aut do przenoszenia produkcji do Stanów Zjednoczonych. Według danych serwisu analitycznego JATO w 2024 r. w USA zarejestrowano 717 tys. nowych pojazdów wyprodukowanych w Kanadzie, co stanowiło 4,5 proc. tamtejszego rynku. To mniej niż w przypadku samochodów z Unii Europejskiej – odpowiednio 821 tys. i 5,1 proc.
Porozumienie o potężnych skutkach
Władze USA ustaliły warunki wzajemnego obniżenia ceł z UE do 15 proc. Taka stawka ma dotyczyć wszystkich dóbr, a więc i samochodów. To jednak nie wszystko. Jeden z punktów wstępnego porozumienia przewiduje, że Unia Europejska i USA będą wzajemnie uznawać produkty dopuszczone do użytku na swoich rynkach. Co dokładnie ma to oznaczać? W grę będą wchodzić oczywiście interpretacje tego punktu porozumienia. Jeśli jednak mielibyśmy odczytać ten wymóg w najbardziej oczywisty sposób, oznaczałoby to ogromne zmiany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mazda CX-60 - test napędu i-ACTIV AWD
Wzajemne uznawanie może oznaczać, że samochody homologowane w Unii Europejskiej będą mogły bez spełniania dodatkowych warunków poruszać się po drogach USA. Prawo miałoby działać w obie strony, a więc i amerykańskie samochody można byłoby rejestrować w krajach UE bez żadnych zastrzeżeń. W praktyce może to oznaczać, że amerykańskie auta nie będą musiały przechodzić procedury homologacji w Europie, a europejskie w USA.
Pisałem już o tym, że według ETSC będzie to oznaczało, że do UE trafią samochody nieposiadające obowiązkowego w Europie wyposażenia z zakresu aktywnego bezpieczeństwa. Według "Automotive News Europe" może to oznaczać również, że amerykańskie auta nie będą musiały spełniać europejskich norm emisji spalin. To byłoby już prawdziwym trzęsieniem ziemi.
Czy oznaczałoby to lawinowy wzrost popularności aut z USA w Europie? Raczej nie. Większość amerykańskich samochodów ma sporą wadę – wysokie spalanie. Ceny paliw w Europie nie sprzyjają eksploatacji takich aut, a o przeróbce na LPG wielu kierowców nowych samochodów nie będzie chciało słyszeć. Wiele popularnych w USA modeli nie sprawdzi się na europejskich drogach również ze względu na swoje gabaryty. Porozumienie pomiędzy Waszyngtonem a Brukselą jest jeszcze uzgadniane, a tymczasem Kanada wrzuca do ogródka prezydenta Trumpa kolejny kamyk.
Kanadyjczycy odwracają się od USA
Stowarzyszenie kanadyjskich dilerów samochodów (Canadian Automobile Dealers Association) skierowało do swojego rządu prośbę o skopiowanie rozwiązania z porozumienia pomiędzy USA i Unią Europejską. CADA chciałoby, aby na kanadyjski rynek bez przechodzenia dodatkowych procedur homologacyjnych mogły trafiać samochody z Unii Europejskiej, Japonii i Korei Południowej.
"Czy uważacie, że samochody dopuszczone do ruchu na niemieckich autostradach nie są wystarczająco dobre dla Kanady?" - pytał cytowany w kwietniu szef CADA Tim Reuss, cytowany przez "Automotive News Europe". Do tej pory rynki motoryzacyjne USA i Kanady były uregulowane w podobny sposób. Teraz ma się to zmienić. Nie bez powodu, bo na rynku już widać zmiany.
Jak informuje serwis carbuzz.com, w czerwcu (danych za lipiec jeszcze nie ma) do Kanady importowano więcej samochodów z Meksyku niż z USA. Taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy od około 30 lat. Wartość importu samochodów z Meksyku osiągnęła wartość 1,08 mld dolarów kanadyjskich, podczas gdy import z USA wart był 950 mln dolarów. By w pełni ocenić tę zmianę, trzeba wiedzieć, że przed narzuceniem ceł Trumpa Kanada co miesiąc importowała z USA samochody warte średnio 2,5 mld dolarów. W całym 2024 r. wartość tego importu wyniosła zaś 23,2 mld dolarów.
Zwrócenie się w kierunku Meksyku, gdzie wielu producentów ma swoje fabryki, to nie wszystko. Następują też zmiany logistyczne. Subaru zmieniło schemat działań w Ameryce Północnej i teraz do Kanady trafiają samochody produkowane w Japonii. Auta, które wytwarzane są w stanie Indiana, trafiają zaś na rynek USA. Ułatwiony import do Kanady samochodów z Unii Europejskiej byłby kolejnym logicznym krokiem w zaistniałej sytuacji.