"Uderzyła twarzą w krawężnik". Ratownik o tragediach na hulajnogach
Elektryczne hulajnogi są znacznie groźniejsze niż rowery, a wypadki na nich zwykle są o wiele poważniejsze – uważa doświadczony ratownik. Takich zdarzeń jest o wiele więcej, niż wskazują policyjne dane. Skutki bywają poważne, a rany i oszpecenie to najmniejszy problem.
Rząd pracuje nad przepisami, które nakażą osobom do ukończenia 16. roku życia używanie kasków podczas jazdy na rowerze czy elektrycznej hulajnodze. Niektórym może się wydawać, że to przesada i uderzenie w wolność osobistą. Z drugiej strony bardzo młodzi ludzie często ponoszą skutki bezmyślności swojej lub swoich rodziców. I zdarza się to częściej, niż można sądzić.
Wypadków z udziałem elektrycznych hulajnóg jest o wiele więcej, niż wskazują policyjne statystyki. Według danych Komendy Głównej Policji w całym 2024 r. w wypadkach uczestniczyło 666 osób poruszających się na elektrycznych hulajnogach. 5 z nich zmarło. Są to jednak tylko przypadki, do których wzywano policję.
Zupełnie inne dane podaje Krajowe Centrum Monitorowania Ratownictwa Medycznego. Według jego danych tylko w pierwszym miesiącu wakacji 2025 r. – od 27 czerwca do 28 lipca – na terenie całego kraju pomocy medycznej udzielono 756 osobom, które poruszały się elektrycznymi hulajnogami. To kilkanaście razy więcej, niż wynika z danych policji. Aż 51 proc. poszkodowanych stanowiły osoby od 10. do 19. roku życia. O tym, jak sytuacja wygląda z punktu widzenia lekarzy, rozmawiałem z doświadczonym ratownikiem medycznym.
Tomasz Budzik: Czy hulajnogi elektryczne to rzeczywiście tak duży problem? Przecież dzieci i nastolatkowie od lat jeżdżą na rowerach. Niektórzy z nich też mają wypadki.
Krzysztof Samoliński, dr nauk o zdrowiu, ratownik medyczny: Mam wrażenie, że z hulajnogami jest większy problem niż z rowerami. Przede wszystkim chodzi o prawo. Dla rowerów od dawna jest ono dość klarowne. Inaczej jest z hulajnogami. Wiele osób nie wie, że w ogóle są jakieś przepisy z nimi związane – np. że niepełnoletnia osoba musi mieć kartę rowerową, żeby jeździć elektryczną hulajnogą.
Inne jest też podejście. Wielu rowerzystów jeździ w kaskach. Jeśli chodzi o hulajnogi, nie widziałem chyba nigdy kogoś, kto jechałby w kasku. Często widzę też jazdę elektryczną hulajnogą w dwie osoby. Przede wszystkim jednak jazda na rowerze jest bardziej stabilna ze względu na duży rozmiar kół. Koła elektrycznych hulajnóg są małe. Wystarczy wyższy próg zwalniający czy dziura w jezdni, by doszło do przewrotki.
Efekty widać na SOR-ach i w interwencjach karetek.
Tak. Już dawno nie byłem na wezwaniu do poważnego wypadku rowerzysty. Mam na myśli zdarzenie, w którym nie bierze udziału inny pojazd czy osoba trzecia. Najczęściej, jeśli to jednoślad inny niż motocykl, będzie to hulajnoga. Te elektryczne, choć oświetlone, często mają dość słaby reflektor. Na tyle, że kierujący nie zdąży na czas go zobaczyć. Hulajnogi są też w nocy słabo widoczne z boku.
Czy są jakieś różnice pomiędzy obrażeniami spowodowanymi wypadkiem na hulajnodze i rowerze?
Jeśli mówimy o zdarzeniach "solowych", w których nie biorą udziału inne pojazdy, to u rowerzystów zwykle są to urazy nóg lub rąk. W przypadku hulajnogi są to najczęściej urazy głowy, twarzy. Czasami bardzo niebezpieczne. Przy większej prędkości często dochodzi do pęknięcia podstawy czaszki. Oznacza to długą rehabilitację bez gwarancji pełnego powrotu do zdrowia. W skrajnych przypadkach zdarzały się ofiary śmiertelne.
Bardzo często ofiary zdarzeń na elektrycznych hulajnogach tracą przytomność – o wiele częściej niż rowerzyści. Jeśli sięgnę pamięcią do przypadków, do których byłem wzywany w ostatnim czasie, to wszyscy poszkodowani na hulajnogach byli nieprzytomni. Jeśli tak jest, to sama procedura diagnozy jest dłuższa niż w przypadku przytomnego poszkodowanego. Oczywiście wpływ takiego zdarzenia na mózg jest też większy.
W przypadku potrącenia, na przykład przez samochód osobowy, uraz głowy jest najczęstszy dla wszystkich – tak dla rowerzystów, jak i dla użytkowników hulajnóg.
Wspomniał pan o jeżdżeniu w parach. Jakie rodzi to konsekwencje w razie upadku czy zderzenia?
Kilka lat temu miała miejsce głośna sprawa. Dwóch młodych mężczyzn, około 20 lat, jechało razem po spożyciu alkoholu na elektrycznej hulajnodze. Świadek powiedział, że jeden trzymał kierownicę lewą ręką, a drugi prawą. Wjechali w latarnię. Ten z przodu miał podejrzenie urazu wielonarządowego klatki piersiowej i głowy. Ten z tyłu wyszedł praktycznie bez szwanku.
I taki rozkład obrażeń zawsze się powtarza. Zdarza się, że rodzic jedzie do szkoły z dzieckiem hulajnogą, a dziecko jedzie z przodu. To dla dziecka jest tragedia. W razie zderzenia cała masa rodzica, który jedzie z tyłu, wyhamuje na dziecku. Dziecko będzie miało o wiele większe obrażenia niż dorosły. Za podwójną jazdę, a już szczególnie z dzieckiem jadącym z przodu, powinny być bardzo wysokie mandaty.
Problemem wciąż pozostaje brak realnej kontroli nad parametrami hulajnóg. Choć przepisy mówią, że taki jednoślad nie może rozpędzać się do prędkości większej niż 20 km/h, to w wielu przypadkach ich możliwości są o wiele większe. W lipcu 16-latek, który przewoził 15-latkę, na łuku drogi stracił panowanie nad hulajnogą. Według wezwanych na miejsce policjantów jego hulajnoga mogła rozpędzać się do prędkości ponad 70 km/h.
Już 20 km/h bez żadnej ochrony w zderzeniu z drzewem może mieć bardzo poważne konsekwencje. Rowerzysta zwykle uderza najpierw kołem. Ono jest duże, przyjmuje nieco energii, a rowerzysta ma ułamek sekundy, żeby zmienić układ ciała, zasłonić się, zminimalizować skutki zdarzenia. Użytkownik hulajnogi najczęściej od razu uderza w przeszkodę głową.
Jaki jest najczęstszy przedział wiekowy wśród poszkodowanych w wypadkach na rowerze i na hulajnodze?
W jednym i w drugim przypadku raczej młodzi. Latem dodatkowo jadą w letnich ubraniach, a nawet bez koszulek czy w strojach kąpielowych. To w razie wypadku prowadzi do bardzo poważnych otarć skóry. To trochę tak, jak gdyby ktoś chciał zatrzymać szlifierkę kątową gołymi rękami. Pozostają blizny, które mogą oszpecić na całe życie. Bywają i poważniejsze przypadki. Pamiętam młodą dziewczynę, która najechała na przeszkodę i przeleciała przez kierownicę. Uderzyła twarzą w krawężnik. Pojechała do szpitala w ciężkim stanie, choć ze stabilnymi funkcjami życiowymi.
Rząd chce wprowadzić w życie nakaz używania kasków do 16. roku życia. Czy to radykalnie zmieniłoby sytuację?
To znakomity pomysł. Pytanie tylko, co to będzie oznaczało. Trzeba poczekać na przepisy. Problemem jest też używanie słuchawek na rowerze czy hulajnodze. Raz sam wpadłem na taki pomysł i prawie mnie rozjechał autobus dlatego, że go nie usłyszałem. Nawet jeśli prawo nie zakaże jazdy ze słuchawkami, to najlepiej ich nie zakładać. Ratownicy będą mieć mniej pracy.
Jaki kask najlepiej kupić?
Uważam, że typowy kask rowerowy to za mało – nawet dla rowerzysty. Nie chroni twarzy i potylicy. Przeciętny kask rowerowy chroni tylko od skroni w górę. Oczywiście ciężko oczekiwać, żeby osoby na rowerach czy hulajnogach używały kasków motocyklowych. Przynajmniej latem. Uważam jednak, że najlepszym wyborem były kaski takie jak dla użytkowników motorowerów, zasłaniające twarz. Wiem też, że trwają prace nad pirotechnicznymi substytutami kasku. Mają one działać na tej zasadzie co poduszka powietrzna w samochodzie. To byłoby świetne rozwiązanie, bo te nadmuchiwane elementy ochrony dla rowerzystów mają nie tylko zasłaniać głowę, ale i stabilizować kręgosłup szyjny w momencie wypadku.