Poseł PiS-u protestuje. Zapomniał, że sam głosował za ustawą
Poseł PiS-u i były minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zaskarżył do WSA uchwałę o powołaniu w Krakowie strefy czystego transportu (SCT), którą nazwał "podatkiem o niezamożności". To jednak PiS stworzył przepisy, pozwalające na powoływanie SCT, a były minister sam za nimi głosował.
Chodzi o kierowców (lub wyborców)
Andrzej Adamczyk wraz z działaczami PiS-u złożył w środę 27 sierpnia 2025 r. skargę na uchwałę rady Krakowa, która w stolicy Małopolski powoła strefę czystego transportu. - Uchwała dyskryminująca nie tylko mieszkańców Krakowa, ale szczególnie tych mieszkających w aglomeracji krakowskiej, wszystkich tych Polaków, którzy zamierzają przyjechać do Krakowa po 1 stycznia 2026 r., także zagranicznych turystów, powinna zostać usunięta z polskiej przestrzeni prawnej – powiedział cytowany przez Polską Agencję Prasową Adamczyk.
Były minister wspomniał o "dobrze uposażonych radnych PO" i niedoli zwykłych kierowców, a samą uchwałę nazwał "podatkiem od niezamożności". Polityk najwyraźniej wymazał ze swojej pamięci rok 2018. Uchwała o powołaniu strefy czystego transportu w Krakowie powstała w oparciu o Ustawę o elektromobilności właśnie z 2018 r. To stworzony za rządu PiS-u dokument określił ramy prawne dla powoływania SCT i początkowo były one znacznie ostrzejsze niż obecnie. W myśl brzmienia ustawy z 2018 r. do powołanej strefy mogły wjeżdżać tylko pojazdy bezemisyjne (elektryczne lub wodorowe) oraz na gaz ziemny. Dziś jest już inaczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mazda CX-60 - test napędu i-ACTIV AWD
Zapomniał, jak głosował?
Były minister najwyraźniej również nie pamięta, że podczas posiedzenia Sejmu 11 stycznia 2018 r., gdy ważyły się losy Ustawy o elektromobilności, sam głosował za jej przyjęciem. Sprawozdanie z głosowania wciąż dostępne jest na stronie internetowej Sejmu i łatwo sprawdzić, że Andrzej Adamczyk głosował za – jak niemal wszyscy parlamentarzyści PiS-u.
To zastanawiające, że w 2018 r. przepis o strefach czystego transportu nie przeszkadzał Andrzejowi Adamczykowi w tym, żeby głosować za przyjęciem Ustawy o elektromobilności. Obecnie wprowadzenie przez krakowskich radnych w życie takiej strefy (w myśl ustawy stworzonej przez PiS) wymaga – według byłego ministra – zaskarżenia uchwały do WSA ze względu na społeczną niesprawiedliwość.
Tak, można powiedzieć, że za rządów PiS-u stworzenie strefy czystego transportu było dobrowolne. Obecnie Ustawa o elektromobilności nakazuje stworzenie takiej strefy w każdym mieście o ponad 100 tys. mieszkańców, w którym Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wykrył średnioroczne przekroczenie zawartości szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu (NOx). Jednym z takich miast jest Kraków.
Nie tak restrykcyjnie
Warto nadmienić, że przepisy nie wskazują, jak duży obszar miasta ma zostać objęty strefą. Co więcej, ustawa – inaczej niż w pierwotnym brzmieniu z 2018 r. – nie wskazuje, jakie pojazdy mogą do strefy wjechać, a dla jakich ma być to zakazane. Jedno i drugie jest w rękach władz lokalnych.
Na przykład do krakowskiej SCT, która ma działać od 1 stycznia 2026 r., w pierwszym etapie będą mogły wjechać benzynowe samochody osobowe wyprodukowane w 2005 r. i młodsze (norma Euro IV) oraz diesle wyprodukowane w 2014 r. i młodsze (norma Euro VI). Miasto przewidziało też szereg wyłączeń – na przykład dla samochodów, które mieszkańcy Krakowa posiadali w dniu wejścia w życie uchwały powołującej strefę czystego transportu, czyli 26 czerwca 2025 r.
Ile kosztuje samochód, który będzie mógł wjechać do krakowskiej strefy czystego transportu? Popularny Vokswagen Golf z silnikiem benzynowym z 2005 r. to wydatek od 8 do 15 tys. zł w zależności od przebiegu i stanu. Nie mówię tu o wersjach usportowionych. Mniejszy i także często spotykany Fiat Punto kosztuje 5-7 tys. zł. By po 1 stycznia 2026 r. legalnie jeździć po Krakowie, nie trzeba więc fortuny.