Ciężarówki wjadą (prawie) wszędzie. Trwają prace nad ustawą

Ciężarówki wjadą (prawie) wszędzie. Trwają prace nad ustawą

Na przystosowanie się do przepisów był czas do 2011 roku
Na przystosowanie się do przepisów był czas do 2011 roku
Źródło zdjęć: © fot: Arkadiusz Ziolek/ East News
Mateusz Lubczański
03.01.2020 12:24, aktualizacja: 22.03.2023 16:49

Koniec z pozwoleniami na używanie wybranych dróg publicznych. Dotychczas dzielono je na ogólnodostępne dla ciężkich pojazdów i na te wymagające specjalnego dokumentu. Teraz auta z naciskiem do 11,5 tony na oś wjadą niemal wszędzie. Tak stwierdził Trybunał Sprawiedliwości UE.

Od 2011 roku, ze względu na stan techniczny drogi, pojazdy mające 11,5 tony nacisku na oś muszą otrzymać specjalne zezwolenie (na tzw. przejazd nienormatywny). Listę dróg wyznaczał w rozporządzeniu Ministerstwo Infrastruktury. Już niedługo nie trzeba będzie mieć takich dokumentów.

Projekt, który obecnie znajduje się w fazie konsultacji, sprawi, że takie auta (a raczej zestawy z naczepą) będą mogły korzystać ze wszystkich dróg publicznych w Polsce. Oczywiście nie zabrakło wyjątków, czyli dróg gruntowych (ok. 29 proc. wszystkich tras w kraju) oraz odcinków wyznaczonych przez samorządy lub zarządcę. Będą oni mieli możliwość "wyłączenia" ich przy pomocy znaków, gdy droga przebiega obok "formy ochrony przyrody" (np. parku narodowego) lub gdy jej stan techniczny będzie uniemożliwiał ciężki transport. Kary za wjazd mają wynosić od 5 do 15 tys. zł, w zależności od przekroczenia nacisku.

Cała sprawa wynikła z inicjatywy Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego. Okazało się, że Polska narusza unijną dyrektywę wymagając od nich specjalnych pozwoleń na poruszanie się po wybranych drogach publicznych. Co ciekawe, choć w procesie rządzący zwrócili uwagę na zniszczenia wynikające z ciężkiego transportu po drogach do niego nieprzystosowanych, Trybunał Sprawiedliwości podkreślił, że podczas wejścia do Unii polski rząd zgodził się na ich modernizację do 2011 roku, podczas tzw. okresu przejściowego.

Do końca 2017 roku (to ostatnie dane GUS-u), 54 proc. dróg krajowych było gotowych na przyjęcie tak ciężkich pojazdów. To zaledwie 5 proc. wszystkich odcinków dopuszczonych do ruchu w Polsce, ale tak mały wycinek odpowiadał za 60 proc. całego transportu. To znaczy, że drogi samorządowe, które zostaną dotknięte zmianą, odpowiadają za mniejszość. Twórcy nowelizacji nie potrafią ustalić, jaki procent tras będzie wymagał szybszego remontu, bo nie wiadomo, które odcinki zostaną wyłączone przez samorządy.

Wyrok, który wymusił wprowadzenie nowych przepisów, został wydany w marcu 2019 roku i został ciepło przyjęty przez branżę. Po części również dlatego, że otworzył przed przewoźnikami możliwość walki o zwrot kar nałożonych na nich za brak zezwoleń.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)